piątek, 24 września 2010

japońce: co nieco o dziwakach

Japońce to jednak zdrowo posrani są. Niby prawda ta jest dość powszechna, ale jednak ciągle daje o sobie znać i z różnych miejsc się wylewa. Teraz podczytuje sobie (a właściwie kończę, po kilku miesiącach przerwy) "Punkty zwrotne" Iana Kershawa.

To co jest tam opisane na temat Japonii i sposobu w jaki tworzył się plan wypowiedzenia wojny USA, to modelowa opowieść pt. "jak to jest mieć nasrane pod sufitem". Skośnoocy niewątpliwie mają, a przynajmniej wtedy mieli. Dość trudno uwierzyć, w jaki sposób cywilizowany (aczkolwiek nieco skopany) kraj w pełni świadomie postanawia wypowiedzieć wojnę, która z góry jest przegrana. Nawet niemieckie plany podboju miały jakieś szanse powodzenia, tym bardziej że przez jakiś czas Blitzkrieg przynosił efekty zaskakujące. Japonia od początku wiedziała, że wojnę przegra: nie ma surowców, ma przestarzałą gospodarkę a na dodatek jest mocno zaangażowana militarnie w Chinach. Siła przekonywania munduru w tamtejszej kulturze jest niesamowita, nawet jeśli wszyscy dookoła wiedzą, że będzie to klęska. Niewiarygodne.

Pozostała część książki jest naprawdę bardzo dobra i warto przeczytać, bo to taka "historia nieznana". Przeważnie w mediach jest się skarmianym częścią militarną konfliktu. Tutaj pojawia się ona jako tło. Prawdziwa gra toczy się w gabinetach: na posiedzeniach rządu, naradach, sztabach, parlamentach i to właśnie pokazuje Kershaw.

Brak komentarzy: