sobota, 27 listopada 2010

jak mikołaj docenia dobrych ludzi

Święta idą! Dzisiaj napisał do mnie Święty Mikołaj, z angielska posługujący się znanym skrótem SS. Ooooops... sporo różnych tłumaczeń, a to zwyczajny Tajemniczy Mikołaj (ang. Secret Santa). No więc ten wyżej rzeczony obergruppen mikołaj, napisał do mnie list o treści następującej:

Hi Marcin,

It looks like you have been a VERY good boy this year, so I have given the elves the OK to deliver to you early.
Here at the North Pole it is a cold night. The snow is falling and we have about 2cm this evening.
I hope you have a great Christmas.
You can let me know when the elves deliver by updating your comments or your profile

Merry Christmas
Wesołych Świąt

Best Wishes,

Santa
North Pole
Canada
H0H 0H0

No czyż nie jest to słodkie? Ot zaleta bycia dorosłym - zamiast pisać listu do Mikołaja, samemu się taki dostaje.  A tak zupełnie na marginesie, to mi się należało, bo dzisiaj udało się wydzielić z LEGO prawie dwa zestawy: port morski i samolot transportowy. Na jutro i przyszły tydzień, zupełnie nowe wyzwania: złożenie helikoptera ratowniczego i kombajnu. Szczególnie ten ostatni może być sporym wyzwaniem, bo część elementów Młody zżuł (najzupełniej dosłownie. masakra). W związku z powyższym, życzę sobie dużo cierpliwości.

wtorek, 23 listopada 2010

wreszcie granie (małe)

W sobotę miałem okazje grać w dwie nowości z Essen - jedną z Europy i jedną ze Stanów. Obie były - w swoich kategoriach - niezłe. Totalnie amertrashowa Isla Dorada i mocno europejski London.

Londyn wymaga na początku sporo wyjaśniania. Zasadniczo gra się prosto: rozwija się miasto, trzeba stawiać budynki, które na koniec gry przyniosą punkty (a w większości przypadków wcześniej - kasę). Do tego trzeba cały czas pamiętać o gromadzonych punktach biedy, które na koniec będą obniżać wynik rozgrywki. Fantastyczny dylemat - brać dużo kart i zwiększać elastyczność swoich ruchów licząc na efektywne zagrania, ale jednocześnie łapać dużo punktów biedy, czy zawężać front robót i budować często, ale małymi krokami? Po pierwszym zagraniu powiedziałbym, że gra na co najmniej kilka-kilkanaście partii, żeby dobrze załapać mechanikę i zacząć coś sensownego kombinować. Uwielbiam uczucie, kiedy w coś się gra (najczęściej po raz pierwszy), mijają koleje kolejki/ruchy a gry się nadal NIE OGARNIA. Nie wiadomo co zrobić, nie wiadomo na co to wpłynie, nie wiadomo jaki będzie skutek nie tylko dla mnie, ale także dla współgraczy, nie można zapanować w sposób sensowny nad mechanizmami generującymi negatywy dla graczy (w tym wypadku bieda). Cud, miód po prostu. Taka właśnie była ta pierwsza gra. Same niespodzianki, a na koniec wszyscy opowiadają co dlaczego zrobili i co zrobią następnym razem. Wallace (autor) po raz kolejny pokazał, że obecnie projektuje IMHO najlepsze ekonomiczne strategie na świecie, z bardzo dobrą mechaniką i świetnym klimatem. Boże, a u mnie na półce kurzy się od 3 tygodni reprint starszej gry Wallace'a - Liberte!

Isla Dorada to tytuł bardzo rozrywkowy (no, w końcu amerykański), przygotowany przez wytwórnie Fantasy Flight Games. Złośliwi wspomnieliby, że większość produkcji FFG to przerost formy nad treścią... (żetoniki, psiki, srurki, figurki i total, total mega festyn), ale ja nie jestem złośliwy, więc nie wspomnę. Tytułowa wyspa, to miejsce ekspedycji graczy, którzy po niej łażą i starają się zbierać punkty zwycięstwa. To trochę gra licytacyjna, gdzie stawką jest skierowanie wyprawy w kierunku dla nas korzystnym (fizycznie: chcemy żeby ekspedycja poszła tam, gdzie MY chcemy). Do tego każdy ma wylosowany tajny cel główny swojej wyprawy i stara się go (tajemniczo rzecz jasna) zrealizować (gdzieś dojść, coś odwiedzić itp). Gra jest bardzo lightowa i w sumie zabawna ale mnie odstręcza TRAGICZNĄ GRAFIKĄ. Kurwa, takie rysunki na kartach to się tworzy w żenujących książeczkach dla dzieci. Projektant zapadł na horror vacuoli, czy jak? Ja pierdole, tam nie ma skraja białego pola - jak u dzieci w przedszkolu, wszystko musi być pokryte kolorem i ZAMALOWANE. I do tego musi być - w mniemaniu autorów - śmiesznie. TRAGEDIA FUNKCJONALNA. Trzyma się ręku karty i każdą trzeba sprawdzać na specjalnej ściągawce, bo z karty za cholerę nie wiadomo o co chodzi. Do tego nazwy lokalizacji całkowicie z dupy, nawet nie idzie tego spamiętać i trzeba szukać po całej mapie gdzie przykładowa chujnaifdsfadfa czy kurwaleyyrutim się znajduje. Idzie się posrać. Festyn i mnogość kolorów na planszy dopełniają tragedii. A sama gra w sumie fajna nawet - taka totalnie nie wymagająca myślenia.

No i wieczór też dość udany, tylko grające towarzystwo maaaaaaaaaaaaaarne - nie dali wygrać gospodarzowi. Slaaaaaaaaaaaabo.

poniedziałek, 15 listopada 2010

młody przy planszy

Młody zaczyna przejawiać coraz większe zainteresowanie grami planszowymi per se. To znaczy on się nimi zawsze interesował, bawił, wymyślał reguły, układał, pomagał przy rozkładaniu, dzieleniu (np. 800 żetonów z symbolami jednostek - tak, tak, warto mieć dzieci), ale jakoś grać to nie za bardzo chciał. Jakiś czas temu zaczął pocinać (z sukcesami) w Ubongo, ale na tym się póki co kończyło.

No i wreszcie jest przełom i to jaki! Wieczorami nie chce oglądać filmów na kompie (chociaż wciąż męczy mnie o drugą część Piratów), tylko gramy w Die Kinder von Carcassonne, Czosnkowe wampiry i Pędzące żółwie. W sumie te gry dostał rok temu na swoje 5 urodziny, ale jakoś mu nie leżały. Teraz odkrył jak w nich kombinować (w dwóch chodzi i ukrywanie przed przeciwnikami wylosowanego przez siebie koloru i odgadywanie koloru innych graczy) i robi to naprawdę dobrze. Kombinuje jak koń pod górę i zdradza niezłe nawyki (np. jak mu kostka pokaże słaby wynik, to JEŚLI opiera się o planszę/whatever to reklamuje że powinien rzucać jeszcze raz. Klasyka gatunku!) Co najmniej kilka razy do końca nie wiedziałem jakim kolorem na 100% gra. Super! Nawet nauczył się nie wkurzać jak przegrywa, więc progres po całości.

Jeszcze rok i będzie mu można kupić jakieś naprawdę fajne dorosłe tytuły, jeno się musi nauczyć dobrze liczyć (z przekraczaniem progu dziesiątkowego). O samych grach napiszę pewnie jakoś wkrótce, ale to pewnie z pomocą Młodego już - niech się wypowie :)