poniedziałek, 25 kwietnia 2011

gramy w Haciendę!

Chłopak zaczyna grywać już w bardzo dorosłe tytuły - wczoraj nauczyłem go Haciendy i chwilowo wydaje się zafascynowany. No fajnie, bo gra przednia, absolutnie I liga abstrakcyjnych eurogier. Fakt że mu się spodobała cieszy mnie tym bardziej, że dzięki niej będzie mieć szybką potrzebę nauczenia się poprawnego liczenia/podliczania (no i ma po co uczyć się rozliczania transakcji: wypłacić, rozmienić, wydać resztę - do tej pory to leżało, teraz jest powód żeby się nauczyć).

Mam podstawową wątpliwość dotyczącą tego jak go uczyć. Niby opowiedziałem mu reguły, ale złapałem się później na tym że uczę go już elementów strategii: wtedy blokujesz, wtedy kupujesz, zamykasz dostęp do rynku, podkupujesz zwierzęta przeciwnikowi... No i nie wiem czy dobrze robię. Ewidentnie widać że to chwyta i stosuje, ale nie wiem czy nie zabieram mu radości z odkrywania czegoś samemu. Pytanie tylko, do jakiego stopnia taką "radość" może mieć jedynie osoba dorosła/dojrzała, a do jakiego dziecku chodzi o to, żeby się dobrze bawić i żeby wygrać. No zobaczę w przyszłości.

Dodatkowo syn mnie podbudował elementami "szerszego spojrzenia" i jakiejś takiej bardzo ogólnej analizy. Otóż zauważył że Seeland i Hacienda są do siebie jakoś tak trochę podobne. Nie potrafił tego nazwać, ale mówił że jakoś jedna przypomina mu drugą. Zrobiło to na mnie wrażenie, bo obie te gry są autorstwa Wolfganga Kramera. I wcale nie są do siebie podobne, ale pewien Kramerowy sznyt na nich niewątpliwie występuje, co Młody wyłowił. Moja krew :) Aż mnie kusi, żeby zobaczyć czy ręki Kramera dopatrzy się w Cavum (a widać ją tam bardziej, ale na to poczekam trochę - niech się nacieszy możliwościami Haciendy).

czwartek, 14 kwietnia 2011

młodego rozważania po religii

//młody idzie pod prysznic i chlipie
- co się dzieje?
- tata, a ksiondz powiedział, ze jak sie pokazuje tseci palec to jest gZech, a to chyba nie jest gZech
//tata skonsternowany
- a ty pokazujesz trzeci palec?
- no jak lice: jeden, dwa, tsy...

ROTFL :)