sobota, 1 stycznia 2011

na marginesie Rzymu

Kolejny wieczór spędzony na oglądaniu Rzymu. Ten serial to powrót do mojej historycznej miłości - dziejów Rzymu. Baaaardzo się w tym opuściłem. Właściwie to od czasów studiów nie przeczytałem całości historii jeszcze raz. Co za błąd! W tych dziejach jest wszystko: narodziny, rozkwit, upadek, pokój, wojna. Uwielbiałem to i nadal uwielbiam.

Brzmi żałośnie, ale w całkiem sporym stopniu czuję się dziedzicem tradycji rzymskiej (tak samo jak greckiej czy chrześcijańskiej). Ciekawe czy można być Europejczykiem odrzucając naleciałości/tradycję Rzymu - śmiem wątpić. Z tym że większość ludzi chyba tego nie docenia albo nie dostrzega, a szkoda.

A sam serial jest pasjonujący - fantastyczne kino polityczno-historyczne.

Brak komentarzy: