Kilka dni temu nawiedził mnie w pracy Święty Mikołaj. Zupełnie przypadkowo wyszło tak, że przyniósł mi gry planszowe. Kto by pomyślał... planszówki? Dla mnie? Ludzie w pracy też się dziwili.
Mikołaj jak się okazało po analizie pudełka, zatrudnił urocze pomarańczowe elfy z Holandii. Dostałem dwa pięknie opakowane prezenty oraz nieco kolorowej prasy jako uszczelniacze pudełka (drobne info do rebela: Panowie, jesteście mistrzami - sposób pakowania w Niderlandach jest słaby, aczkolwiek nic się nie uszkodziło). Miałem taką koncepcję, w której prezenty w tej formie (tzn. zapakowane) mają dotrwać aż do ubrania choinki i zrealizowałem ją. Akurat tuż obok mam salkę spotkaniową, gdzie gustownie świeciła playowa choina. Trzask-prask i po krzyku. Fotka jest, dowód dla Świętego jest, więc mogłem odpakować.
Na pierwszy rzut poszła mniejsza paczka. Znalazłem w niej produkcję Stefana Felda "Arena: Roma II". Nawet nie miałem jej na wishliscie (albo jeśli była, to nisko) i to mi pokazało, jak fajną społecznością jest BGG. Osoba mająca zrobić mi prezent nie ograniczyła się tylko do spojrzenia na pierwsze cztery pozycje z listy i wyboru najtańszej z nich. Popatrzyła w co gram i doszła do wniosku, że jak koleś grał w Notre Dame ponad 50 razy, w In the Year of Dragon - 3 razy, a w Miasto spichrzy - 2 razy i wszystkie te gry ocenia mocno pozytywnie, to może by mu podarować inną grę Felda. I to piękne jest. Sam zresztą jako Tajemniczy Mikołaj zachowuje się tak samo. W końcu wybrać komuś dobrą grę, to nie w kij dmuchał :)
No, a poza Areną dostałem jeszcze jedną z topowych gier z ostatniego Essen, którą chciałem mieć, czyli Troyes.
Chciałoby się napisać "Dziękujemy Ci SC Johnson", ale nie wypada. Dziękuję Ci Tajemniczy Mikołaju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz