poniedziałek, 20 grudnia 2010

Strach

Jakiś czas temu skończyłem czytać Strach, Tomasza Grossa. W podtytule ma jeszcze "Historia moralnej zapaści" i dokładnie taka jest. To jest tytuł, który powinien być lekturą obowiązkową dla każdego Polaka (brzmi patetycznie, ale nic na to nie poradzę). Powinni to czytać licealiści obok Rozmów z katem czy Archipelagu Gułag. A nawet nie obok, a zamiast. Bo że Niemcy w czasie wojny mordowali - wiadomo, że Stalin przed wojną, w trakcie i po mordował - wiadomo. Ale że rodacy PO WOJNIE na zimno MORDOWALI ŻYDÓW, tego już publicznie nie wiadomo.

Nie sposób czytać Grossa bez wzbierającego wewnątrz obrzydzenia do własnej nacji. Jest to uczucie, z jakim zetknąłem się po raz pierwszy - zawsze Polacy to był Naród Wybrany, szczególnie doświadczony podczas wojny, o jedynie chwalebnej przeszłości. Docierały od czasu do czasu jakieś echa o zachowaniach haniebnych, szmalcownictwie i zwyczajnym sprzedawczykowstwie, jednak poprzez napiętnowanie były one traktowane jako wyjątki.

Zdarzenia opisane przez Grossa są tak surrealistyczne, że nie sposób co kilka stron nie zadawać sobie pytania, czy to możliwe. Może to inny kraj? Może to Wielka Rzesza, może to Generalne Gubernatorstwo? A to Polska właśnie... To zwyczajni Polacy mordujący swoich sąsiadów czy ich dzieci. Harcerze przepatrujący pociągi w poszukiwaniu osób o semickim wyglądzie, donoszący o tym Polakom-mordercom. To milicja i wojsko biernie przyglądające się rzezi. To wieśniacy domagający się od osoby pomagającej Żydom w czasie wojny dokonania mordu na kilkuletnich dzieciach. To człowiek zatrzymujący w Kielcach ciężarówkę i pytający kierowcy "Mam kilku Żydów do wywiezienia za miasto i do załatwienia. Pomoże Pan?". To milicjant zabijający kilkumiesięczne dziecko - z litości, bo to dobry Polak - bo matka już nie żyje (zlinczowana), a dziecko "by tęskniło i płakało". O Kościele nie będę nawet pisał - można się domyślić, jakie poglądy głosił. Ale o ludziach rozkopujących żydowskie zbiorowe mogiły przy obozach koncentracyjnych (do głębokości "trupiej mazi") w poszukiwaniu kosztowności niezauważonych przez Niemców - warto.

Tej książki nie da się zapomnieć. Czytając ma się wrażenie, że wiem jak czuje się teraz przeciętny Niemiec - nie on mordował, ale jego krajanie kilkadziesiąt lat temu - tak. Tak jak moi. Tylko że tamci na rozkaz, a moi - z czystej przyjemności, jak kaci/zbrodniarze.

Bez happy endu.

Brak komentarzy: