czwartek, 29 lipca 2010

"Cavum" na stole

Nie mogę się doczekać najbliższej sesji planszówkowej, a to przez rozczajenie (czytaj: przeczytanie i zrozumienie instrukcji) do gry Cavum. Gra ma już (chyba) ze 2 lata, u mnie leży co najmniej rok i zawsze było coś innego do grania. No ale w końcu się zdecydowałem, przysiadłem i zostaje teraz tylko czekanie.

Całość miała duży potencjał, głównie dzięki nazwiskom projektantów (tak, w planszówkach nazwisko projektanta ma znaczenie): Wolfganga Kramera i Michaela Kieslinga. Te dwa nazwiska to pewniacy - nie pierwszej młodości już panowie, ale mający na koncie kilka znakomitych tytułów, takich mega klasyków planszówkowych. Na dodatek graficznie grę opracował Mike Doyle, czyli też absolutny top grafików zajmujących się planszówkami. Jeśli ktoś lubi popatrzeć na ładne rzeczy, wysmakowane projekty i kolory, to warto zajrzeć na jego blogasa (grafiki Doyle'a do Cavum można też tam zobaczyć).

Wygląda całość bosko, po instrukcji i testowym rozłożeniu i grze solo, podoba mi się ona bardzo - daje multum możliwości. Na początku sprawia to wrażenie chaosu (skoro można wszystko, to nie wiadomo od czego zacząć, a później i tak ogrom możliwości przytłacza), ale przez to gra chyba nie będzie powtarzalna.

No i najważniejsze: gwarancja silnej interakcji między graczami. Interakcji negatywnej, dodajmy. Czyli można blokować, dosrywać, podkradać i ogólnie rzecz ujmując działać na szkodę innych graczy. Mniam :) Jak faktycznie pogram, to napiszę więcej :)

Brak komentarzy: