Hacienda u nas w domu niepodzielnie rządzi. Jako że kończymy właśnie prace nad wersją na iPada (Hacienda HD)., to Młody jest teraz głównym testerem. Bardzo spodobał mu się obrazek:
Ninja wygląda jak Wiedźmin. Dziecku się podoba i dobrze :)
zero absolutne. null
poniedziałek, 12 marca 2012
piątek, 24 czerwca 2011
planszówkowo
Wczoraj szczęśliwie udało się przeprowadzić przyzwoitej jakości wieczór planszówkowy. Wreszcie zagrałem w Primordial Soup i faktycznie było tak dobre, jak oczekiwałem. Świeże, bardzo euroeuro i ze sporą dozą humoru. Poza tym wtopiliśmy po całości w Shadows over Camelot. No było to urocze, bo grając we trzy osoby, dwie z nas wzajemnie oskarżały się o to, że są zdrajcami. Nie ma to jak duch drużyny :)
Prawdopodobnie jutro uda się też zagrać, tylko w mniejszym składzie (2 osoby). Pewnie będzie Eufrat i Tygrys, Making of the President albo Campaign Manager, chociaż kusi mnie żeby spróbować we dwóch Dominant Species.
Współczynnik "niegrania" dla moich tytułów do 26%. Ostro pracuję od początku roku, żeby był jak najniższy, ale do zakładanych na ten rok 5% będzie ciężko zejść, głównie dlatego że jakoś mało sesji się mi przytrafia. Kiedyś to graliśmy co tydzień, a teraz to tak co 3-4 (nie liczę grania z Młodym). Starzeje się :/
Prawdopodobnie jutro uda się też zagrać, tylko w mniejszym składzie (2 osoby). Pewnie będzie Eufrat i Tygrys, Making of the President albo Campaign Manager, chociaż kusi mnie żeby spróbować we dwóch Dominant Species.
Współczynnik "niegrania" dla moich tytułów do 26%. Ostro pracuję od początku roku, żeby był jak najniższy, ale do zakładanych na ten rok 5% będzie ciężko zejść, głównie dlatego że jakoś mało sesji się mi przytrafia. Kiedyś to graliśmy co tydzień, a teraz to tak co 3-4 (nie liczę grania z Młodym). Starzeje się :/
niedziela, 19 czerwca 2011
mąka: ux'owe olśnienie
Jakiś czas temu kupowałem mąkę i poczułem doznałem UXowego olśnienia. Nie to, żeby ta mąka była lepsza (znaczy może była, ale nie o to chodzi), chodzi o proces jej kupowania.
Do tej pory kupowanie mąki było dla mnie - jak by to ująć - mało przyjemne. Nie chodzi o to, że to jakoś boli, czy że jest to trudne. Chodzi o to, że nabywanie mąki kojarzyło się z ubrudzeniem się. Idzie człowiek, potem bierze kilogram mąki i (a) doznaje mało przyjemnego uczucia szorstkiego i zakurzonego papieru, (b) ma ubrudzone ręce a przynajmniej tak mu się wydaje, (c) wkłada mąkę do koszyka i wtedy następuje coś na kształt minieksplozji jądrowej - wszystko wokół jest uwalone na biało, (d) na koniec trzeba otrzepać z mąki ręce (najlepiej otrzepać, a potem delikatnie doczyścić o spodnie/koszulkę/chusteczkę jeśli jakaś jest. Ta sama procedura obowiązuje oczywiście przy wypakowywaniu się przy kasie, pakowania rzeczy do zabrania oraz wypakowywania/układania w domu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy jakiś tydzień temu wziąłem do ręki mąkę z półki i nic nie nie wydarzyło. Szok! Trzymałem w ręku mąkę (sprawdziłem), ale była one w foliowanym/lakierowanym papierze i nic się z niej nie sypało. Trzymałem ją i nie wierzyłem. To było jak olśnienie, że można inaczej. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, jak zrobić żeby przyjemniej obcować z mąką, aż tu nagle, po prawie 40 latach życia zostałem zaatakowany przez gładki papier i szczelne opakowanie. No mała rzecz, a cieszy.
Do tej pory kupowanie mąki było dla mnie - jak by to ująć - mało przyjemne. Nie chodzi o to, że to jakoś boli, czy że jest to trudne. Chodzi o to, że nabywanie mąki kojarzyło się z ubrudzeniem się. Idzie człowiek, potem bierze kilogram mąki i (a) doznaje mało przyjemnego uczucia szorstkiego i zakurzonego papieru, (b) ma ubrudzone ręce a przynajmniej tak mu się wydaje, (c) wkłada mąkę do koszyka i wtedy następuje coś na kształt minieksplozji jądrowej - wszystko wokół jest uwalone na biało, (d) na koniec trzeba otrzepać z mąki ręce (najlepiej otrzepać, a potem delikatnie doczyścić o spodnie/koszulkę/chusteczkę jeśli jakaś jest. Ta sama procedura obowiązuje oczywiście przy wypakowywaniu się przy kasie, pakowania rzeczy do zabrania oraz wypakowywania/układania w domu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy jakiś tydzień temu wziąłem do ręki mąkę z półki i nic nie nie wydarzyło. Szok! Trzymałem w ręku mąkę (sprawdziłem), ale była one w foliowanym/lakierowanym papierze i nic się z niej nie sypało. Trzymałem ją i nie wierzyłem. To było jak olśnienie, że można inaczej. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, jak zrobić żeby przyjemniej obcować z mąką, aż tu nagle, po prawie 40 latach życia zostałem zaatakowany przez gładki papier i szczelne opakowanie. No mała rzecz, a cieszy.
wtorek, 14 czerwca 2011
Młody uczy się czytać
Chwilowo w nic nie gram, bo postanowiłem nauczyć Młodego czytać. To znaczy on czyta, ale tak pojedyncze wyrazy, ewentualnie bardzo krótkie zdania czy tytuły. No a pewnego poziomu nie przeskoczy w graniu, jeśli nie będzie potrafił przeczytać tekstu z karty. Osobną kwestią jest to, że te karty w większości są po angielsku, ale kij z tym - do tego daleko. Najpierw musi czytać.
Opornie to idzie. Przypomina mi się moja nauka rosyjskiego, gdzie - jak twierdziła nauczycielka - wyraz ma u mnie tyle akcentów ile sylab. Młody jak czyta, to zanim poskłada litery, to zapomina (a) początku wyrazu, (b) całej treści zdania. Jest to nawet zabawne, chociaż nieco przerażające. Od września idzie do szkoły i o ile się to nie zmieniło będzie musiał uczyć się głośnego czytania, a na chwilę obecną - kiepsko to widzę. No nic, pożyjemy - zobaczymy. Póki co przez 3 wieczory przeczytaliśmy 2 strony (a font tam jest spory, zaiste), cała książka to nam zabierze chyba z miesiąc ;)
BTW, dzisiaj mówię Młodemu żeby zaprosił gości na niedzielę na swoje imieniny, a on mnie pyta co dostanie na prezent. No to mówię mu, że prezent mam wybrany i kupiony, ale że to będzie niespodzianka i że chyba nie oczekuje, że mu teraz powiem co dostanie (a dostanie dodatki do Memoira ofc: front ruski, afrykański i dodatkową planszę), a on na to, że myśli że to będzie iPad. Szok po prostu :/
Opornie to idzie. Przypomina mi się moja nauka rosyjskiego, gdzie - jak twierdziła nauczycielka - wyraz ma u mnie tyle akcentów ile sylab. Młody jak czyta, to zanim poskłada litery, to zapomina (a) początku wyrazu, (b) całej treści zdania. Jest to nawet zabawne, chociaż nieco przerażające. Od września idzie do szkoły i o ile się to nie zmieniło będzie musiał uczyć się głośnego czytania, a na chwilę obecną - kiepsko to widzę. No nic, pożyjemy - zobaczymy. Póki co przez 3 wieczory przeczytaliśmy 2 strony (a font tam jest spory, zaiste), cała książka to nam zabierze chyba z miesiąc ;)
BTW, dzisiaj mówię Młodemu żeby zaprosił gości na niedzielę na swoje imieniny, a on mnie pyta co dostanie na prezent. No to mówię mu, że prezent mam wybrany i kupiony, ale że to będzie niespodzianka i że chyba nie oczekuje, że mu teraz powiem co dostanie (a dostanie dodatki do Memoira ofc: front ruski, afrykański i dodatkową planszę), a on na to, że myśli że to będzie iPad. Szok po prostu :/
środa, 8 czerwca 2011
mgła w hiszpanii
No, no... Łapy kondominium niemiecko-rosyjskiego sięgają Hiszpanii. Spowodowały kolejną sztuczną mgłę i wypadek lotniczy. Na dodatek po telefonie Merkel, niemiecki pilot odleciał z miejsca zdarzenia (prawdopodobnie miał ruski sprzęt który robił tę mgłę). Wiadomo, że łapy maczał też w tym Zapater - komunista, ale jednocześnie dziedzic faszystowskiej tradycji. Tak, tak... kondominium rozciąga się na całą Europę...
A swoją drogą, to jest niesamowite. Chyba (szczerze) nie powinni Polakom dawać do ręki licencji lotniczych. To jak jakiś remake, tylko na mniejszą skalę. Jak się czyta, to nie można wręcz uwierzyć: mgła, obsługa mówi żeby nie lądować bo nie ma szans a rodacy leją na to ciepłym moczem ("jak to? że ja, kurwa, nie wyląduję?!") a potem są konsekwencje. To się wszystko naprawdę układa w spójną całość, tylko nie o spisku jak chce NSDAPiS, tylko o fundamentalnych błędach w szkoleniu lotniczym w RP. Nie wiem jak się szkoli, ale efekty są naprawdę takie sobie.
A swoją drogą, to jest niesamowite. Chyba (szczerze) nie powinni Polakom dawać do ręki licencji lotniczych. To jak jakiś remake, tylko na mniejszą skalę. Jak się czyta, to nie można wręcz uwierzyć: mgła, obsługa mówi żeby nie lądować bo nie ma szans a rodacy leją na to ciepłym moczem ("jak to? że ja, kurwa, nie wyląduję?!") a potem są konsekwencje. To się wszystko naprawdę układa w spójną całość, tylko nie o spisku jak chce NSDAPiS, tylko o fundamentalnych błędach w szkoleniu lotniczym w RP. Nie wiem jak się szkoli, ale efekty są naprawdę takie sobie.
sobota, 4 czerwca 2011
Memoir raz jeszcze
Memoir okazał się przysłowiowym strzałem w 10. Dzisiaj graliśmy dwa razy, dalej w pierwszy scenariusz. Mimo że grywamy w wersję uproszczoną (czyli bez kart taktyki, tylko karty sekcji), to zabawa jest przednia.
O ile wcześniej mi ta gra zupełnie nie pasowała i na granie ze znajomymi była dla mnie za słaba (czytaj: szkoda było nam na nią czasu), o tyle z Młody jest rewelacyjna. Wprowadza nową mechanikę, nowe tematy i jest dla mnie wstępem do nauczenia Młodego Conflict of Heroes. Myślę że na CoH to tak powinienem się nastawiać gdzieś na początek przyszłego roku. Teraz będziemy grać w podstawkę M44, potem pewnie w dodatki, a po 7 urodzinach Młodego przyjdzie czas na coś poważniejszego.
BTW, dzisiaj po Memoirze przyszedł do mnie, żeby pograć jeszcze w K2. Pod koniec czerwca ma mieć imieniny (przenieśliśmy obchody w połowy miesiąca) i teraz żałuję, że kupiłem już Small Worlda... bo widzę, że idealnie podpasowałby jakiś dodatek do M44.
Dzisiaj chyba otworzę jeszcze zafoliowane Automobile. Za tydzień mam "dorosłe" granie i nie wiem czy się na samochodziki nie skuszę. A konkurencja będzie ostra, to pewnie Eufrat, standardowo Brass, Furstenfeld (który się ostatnio spodobał współgraczom) i K2 (które się spodobało bardzo autorowi niniejszego posta).
O ile wcześniej mi ta gra zupełnie nie pasowała i na granie ze znajomymi była dla mnie za słaba (czytaj: szkoda było nam na nią czasu), o tyle z Młody jest rewelacyjna. Wprowadza nową mechanikę, nowe tematy i jest dla mnie wstępem do nauczenia Młodego Conflict of Heroes. Myślę że na CoH to tak powinienem się nastawiać gdzieś na początek przyszłego roku. Teraz będziemy grać w podstawkę M44, potem pewnie w dodatki, a po 7 urodzinach Młodego przyjdzie czas na coś poważniejszego.
BTW, dzisiaj po Memoirze przyszedł do mnie, żeby pograć jeszcze w K2. Pod koniec czerwca ma mieć imieniny (przenieśliśmy obchody w połowy miesiąca) i teraz żałuję, że kupiłem już Small Worlda... bo widzę, że idealnie podpasowałby jakiś dodatek do M44.
Dzisiaj chyba otworzę jeszcze zafoliowane Automobile. Za tydzień mam "dorosłe" granie i nie wiem czy się na samochodziki nie skuszę. A konkurencja będzie ostra, to pewnie Eufrat, standardowo Brass, Furstenfeld (który się ostatnio spodobał współgraczom) i K2 (które się spodobało bardzo autorowi niniejszego posta).
piątek, 3 czerwca 2011
Memoir 44
Po pierwszej partii jesteśmy. Mój Wehrmacht uległ Angolom. Młody się cieszy, gra mu się podoba, już chce grać następne partie, koniecznie z arty i czołgami.W połowie się cieszy, bo wygrał, ale chyba samo granie mu się podoba. Co ciekawe, kiedy przed grą urządzałem mu krótki rys historyczny ogólnie D-Day, a szczególnie Pegasus Bridge, w pewnym momencie powiedział "no dobra, ale możemy już grać?". Dziwne ;)
Wygląda na to, że to udany prezent :)
Wygląda na to, że to udany prezent :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)